4 września 2014

Buble #1

Witajcie Kochani!

Dziś post nietypowy, bowiem kosmetyki, które za chwilę Wam pokażę, nie doczekają się z mojej strony słów uwielbienia czy nawet lekkiej sympatii. Zaprezentuję Was produkty, które, co tu kryć, okazały się zwykłymi bublami :( Przyznam, że rzadko trafiam na takie kosmetyki, staram się raczej kupować produkty sprawdzone lub cieszące się pozytywnymi opiniami w Internecie czy wśród znajomych. Uważam jednak, że na blogach powinny pojawiać się i takie posty - dzięki temu możemy Was ustrzec przed kupnem kosmetyków, które kuszą ceną, wyglądem czy reklamą, lecz okazują się totalną klapą. Na pierwszy ogień trzy produkty - jeden z działu kolorówki, kolejne dwa zaś z pielęgnacji. Oto i one:



Jako pierwszy Płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy Wrażliwa Natura z firmy AA.

Producent pisze: 
Każdego dnia Twoja cera narażona jest na działanie szkodliwych czynników, które negatywnie wpływają na wygląd skóry i przyspiesza jej starzenie się. Czerpiąc z bogactwa natury, laboratorium OCEANIC stworzyło Płyn micelarny do demakijażu oczu i twarzy oparty na składnikach pochodzenia naturalnego, pozbawiony syntetycznych dodatków i konserwantów, który otuli Twoją skórę naturalnym pięknem. 
Jak działa płyn?
Dzięki strukturom micelarnym niezwykle skutecznie usuwa makijaż oraz wszelkie zanieczyszczenia z powierzchni skóry, doskonale zastępując mleczko i tonik. Roślinny kompleks glukozy i ksylitolu ogranicza TEWL - przeznaskórkową utratę wody - i nadaje skórze wyjątkową gładkość. Organiczna woda z bławatka, pochodzącego z certyfikowanych upraw ekologicznych, tonizuje skórę i łagodzi podrażnienia. 
Efekty:
Skóra jest doskonale oczyszczona, optymalnie nawilżona i wygładzona.


Nie, nie i jeszcze raz nie! Dostałam ten produkt od mojej siostry, jako że u niej się nie sprawdził. Cóż, podjęłam się wyzwania przetestowania go! Nie mam pojęcia ile kosztował, z pomocą przychodzi Wizaż podający cenę 15zł za 250ml. Dla mnie to śmieszne, że w dzisiejszych czasach, kiedy to niemal każda firma kosmetyczna ma w swojej ofercie produkt do demakijażu, wciąż pojawiają się klapy. Zadaniem tego kosmetyku jest zmywanie makijażu, nic więcej! Do tego nie jest potrzebna ani droga technologia, ani drogie składniki, dlaczego więc produkt kosztujący 15zł nie radzi sobie nawet z tuszem do rzęs?! Nie wiem, po prostu nie wiem.... Na jego plus na pewno przemawia skład - jest to płyn nie zawierający ani konserwantów, ani syntetycznych barwników, ani silikonów, ani innych niechcianych substancji. Jest bez zapachu i nie podrażnia, ale co z tego jeśli nie nadaje się do niczego? Dodatkowo po jego użyciu pojawia się na twarzy lekki film, który jest tłusty. Mi osobiście to nie przeszkadza, bowiem zaraz po demakijażu myję twarz żelem, ale to również jest jego minus. Nie wiem za co płacimy 15zł, chyba za skład. Omijajcie ten produkt szerokim łukiem, serio.

Następne w kolejce jest Regenerum - Regenerujące Serum do włosów. Serum kupiłam na poprzedniej edycji Dni Lifestyle w Superpharmie. Zapłaciłam za niego niecałe 10zł, natomiast Superpharm podawało jako cenę regularną 24zł za 125ml. Uważam, że cena ta jest mocno zawyżona, w aptekach spokojnie dostaniecie go za 15-17zł. Nie ukrywam, że wobec tego produktu miałam ogromne oczekiwania. Jeśli chcecie dowiedzieć się co obiecuje producent, jak stosować serum, czym ono właściwie jest i jakie efekty ma zapewniać jego stosowanie - zachęcam do przeczytania osobnego postu klik.


Serum to totalna porażka. Nie ukrywam, że do jego zakupu skusiły mnie reklamy oraz design - biały, prosty, dający wrażenie ekskluzywnego kosmetyku, dodatkowo na plus przemawiał fakt, że produkty Regenrum moż na dostać wyłącznie w aptekach. Serum ma pozostawać na włosach 5-10 minut, ale to są zalecenia producenta, które znajdziecie na niemal każdym serum czy masce do włosów. Ja tego typu kosmetyki trzymam na włosach od pół do godziny, ale to serum trzymajcie na włosach jak najkrócej!!! Moje włosy stały się oklapnięte już po pierwszej godzinie od wysuszenia, potem było tylko gorzej. Po dwóch godzinach były tak przetłuszczone, że wyglądały na myte co najmniej trzy dni temu... Dodatkowo produkt w ogóle nie trzyma się na mokrych włosach. Spływa zimnymi, masywnymi, lepkimi strugami, brrr! Od tamtej pory stosuje go na mniej niż 5 minut, efekt jest może i lepszy, ale włosy wciąż są obciążone, klapnięte. Plusem tego serum jest to, że powoduje on łatwiejsze rozczesywanie - włosy są gładkie i sypkie, ale niestety tylko do następnego mycia, które u mnie następuje zaraz na drugi dzień. W celu łatwiejszego rozczesywania stosuję odżywki bez spłukiwania, dlatego też ten produkt w ogóle się u mnie nie sprawdza. Producent obiecuje mnóstwo - zmniejszenie łamliwości, ograniczenie wypadania, zmniejszenie skłonności do rozdwajania, odżywienie czy neutralizację ładunku elektrostatycznego włosa, co z kolei ma zapobiegać ich puszeniu się. Niestety żadna z tych obietnic nie została spełniona... Może to nie jest kosmetyk, który wyrządzi Wam krzywdę, ale z pewnością Wam nie pomoże. Ja wracam do swoich ukochanych maseczek z Biovaxu, a Wy?

Ostatni na dziś zostaje Wodoodporny tusz do kresek w żelu z Rimmela.


Pisałam o jego zakupie bardzo dawno temu, w marcu. Wyjeżdżając, po prostu zapomniałam zabrać mój ukochany pędzelek od eyelinera z Maybelline, a jako że bez kresek czuję się mdło, niewyraźnie i ogólnie jak bez makijażu, czym prędzej pospieszyłam do najbliższego Rossmanna w celu zakupu samego pędzelka. Ale po co płacić za słabej jakości pędzelek na kilka użyć, skoro z powodzeniem za pare złotych więcej można mieć i eyeliner i aplikator? Postawiłam na Rimmel, choć nie od dziś wiadomo, że kosmetyki tej firmy swoją ceną wielokrotnie przewyższają jakość. Zapłaciłam za niego 17 czy 18zł w promocji i znów z podpowiedzią o regularnej cenie przychodzi Wizaż podając cenę 30zł za 2g. Bardzo długo nie używałam tego eyelinera, a korzystałam jedynie z aplikatora.  Cóż, do dziś tak robię... Tusz przede wszystkim długo schnie. Spiesząc się rano na uczelnie czy do pracy, nie mam zwyczajnie czasu, by siedzieć z opuszczoną powieką i czekać, aż eyliner łaskawie wyschnie. Dodatkowo eyeliner po kilku już godzinach blaknie, a "jaskółki" się rozmazują, by na końcu po prostu zniknąć.... Nie wiem jak z wodoodpornością, ale skoro kreska nie potrafi przetrwać na powiece w standardowych warunkach, to jak ma sobie poradzić z wodą...? Oprócz tego, że tusz traci na kolorze, w ciągu dnia odbija się też na górnej powiece. Nie, nie i jeszcze raz nie! Wolę dopłacić 5zł i cieszyć się eyelinerem z Maybelline, który na powiece w nienaruszonym stanie pozostaje cały dzień. 


Jedynym plusem jest aplikator i sam pomysł, by na trwałe połączyć do ze słoiczkiem z żelem (dzięki temu nie zapomni się o nim w podróży, ha!). Do pędzelka początkowo ciężko się przyzwyczaić, ale potem kreska wychodzi jak z obrazka! Nie powiem Wam co prawda, czy z jego pomocą da się namalować cienką kreskę, ale moja gruba "pin-up'owa" wychodzi bez zarzutu ;) Włoski nie odchodzą jak w przypadku pędzelka z Maybelline, dzięki czemu aplikator dłużej zachowuje swoją żywotność. Teraz w kosmetyczce wożę ze sobą dwa eyelinery - jeden właściwy, drugi dla pędzelka



No cóż, to by było na tyle. Jak widzicie, bubli jest w mojej kosmetyczce zdecydowanie mniej, aniżeli ulubieńców. Ciekawa jestem czy używałyście któregoś z tych produktów i jakie są Wasze opinie na ich temat? Przyznam, że przed dodaniem tego postu przejrzałam opinie na temat wszystkich tych produktów i faktycznie - mało które cieszą się dobrą opinią. Dajcie koniecznie znać czy takie posty Wam się podobają oraz jak tam Wasze buble! :)

Do napisania,


buziaczki Aga!

18 komentarzy:

  1. Nie zgadzam się co do Rimmela. Ja go używam i jest bardzo z niego zadowolona. Wcale się nie rozmazuje, bywa tak że idę spać w makijażu, rano kreski na górze zostają bez żadnych zmian, mogłabym równie dobrze przypudrować nosek i iść dalej w miasto :) I schnie też dość szybko...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, miłe zaskoczenie. No u mnie niestety nie spisał się :(

      Usuń
  2. a u mnie ten plyn micelarny z aa nawet sie sprawdza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A widzisz, może przy lżejszym makijażu daje radę ;) Najważniejsze, że nie podrażniał, bo wówczas na pewno bym go nie zużyła.

      Usuń
  3. No jakoś mnie nie dziwi, że Regenerum okazało się bublem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja jestem wierna tylko jednemu eyelinerowi- czarnemu Inglotowi w słoiczku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O widzisz, czyli jak się ma swojego faworyta to nie ma co go zdradzać na wieść o innych "smaczkach"! ;)

      Usuń
  5. za każdym razem kiedy tu zaglądam dostrzegam jak się rozwijasz w blogowaniu i naprawdę widzę duży potencjał! osobiście do demakijażu mocnego makijażu polecam płyn micelarny z loreala Ideal Soft, jak dla mnie to faktycznie IDEALny ;) pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za miłe słowa! :)
      Ja też już znalezłam swój ideał do demakijażu - płyn micelarny Be Beauty z Biedronki.

      Usuń
  6. I jeszcze zwykły essence liquid ink nawet najcieńsze jaskółki trzymają cały dzień a schnie niewiarygodnie szybko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. z Essence też mialam kiedyś eyeliner, ale również żelowy i byłam zadowolona z jakości :)

      Usuń
  7. co do Regenerum nie zgodzę się. Każdy ma inne włosy, więc inaczej działa. Ja uważam, że jest rewelacyjny!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ozywiście, że tak! Nie wszystko co u mnie okazało się bublem, bublem będzie też u kogoś innego, i tak samo z ulubieńcem. Ja opisałam swoją przygodę z tym produktem i spytałam o Waszą opinie na jego temat :)

      Usuń
  8. Fakt, firma "AA" wcale nie brzmi zbyt "zaufanie" :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Kupiłam kiedyś odżywkę do paznokci z Regenerum, też zapłaciłam za nią sporo i w żaden sposób mi nie pomogła. Kompletna klapa, jesli chodzi o produkty z Regenerum :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokladnie... Ja tez nie skusze sie na wiecej produktow z tej serii :)

      Usuń