Dzień dobry!
Dość długo zwlekałam z owym postem (promocje w drogeriach albo właśnie dobiegają końca, albo już dawno się skończyły), ale nie chciałam się rozdrabniać i postanowiłam pokazać Wam wszystkie zdobycze razem w jednym poście. Jeśli śledzicie mnie na Instagramie (--> klik <--) pewnie już wiecie, co udało mi się dorwać, czasem wręcz w dosłownym znaczeniu tego słowa... Oto i bohaterowie dzisiejszego posta!
Niestety w moich zbiorach nie znajduje się nic z trwającego właśnie w Rossmanie tygodnia szminek i lakierów. Dlaczego? Szminek nie lubię i nie używam, a wierna jestem lakierom z Golden Rose. Marzyło mi się jedynie dorwać lakier Candy Shop z Wibo w odcieniu lawendowym, niestety w absolutnie żadnym Rossmannie już ich nie ma.
Dzisiejszy post nie będzie, mam nadzieję, zbyt długi, ponieważ większości z tych produktów nie znam i nie używałam nigdy wcześniej.
Zacznę może od podkładu. Sezonowe obniżki to idealny czas, by zoaptrzyć się w zapasowe buteleczki naszego ulubionego podkładu za połowę ceny lub by wypróbować ten, na temat którego od dawna krążą pozytywne opinie. Ja kupiłam tylko jeden podkład, wszak i tak 30ml tego typu produktów wytsracza mi na baaardzo długo. Już podczas trwania jesiennej edycji wahałam się nad zakupem Rimmel Wake Me Up Foundation, lecz gdy w końcu się zdecydowałam, mojego odcienia nie było już na półkach.
Tym razem pobiegłam po niego już pierwszego dnia rano i oto jest. Mój odcień to 100 Ivory, którego swachta możecie obejrzeć poniżej. Cóż, Wake Me Up jest podkładem, który albo się kocha, albo nienawidzi. Zawiera on bowiem mnóstwo drobinek, które nie każdej z dziewczyn będą odpowiadać. Myślę, że recenzja tego produkty pojawi się na moim blogu, gdy tylko wyrobię sobie na jego temat konkretne zdanie. Póki co użyłam go dosłownie kilka razy i mam mieszane uczucia. Czasem mam wrażenie, że podkład ciemnieje, czasem zaś jestem zachwycona tym jak wygląda na twarzy po pary godzinach od nałożenia. Nie osądzam, nie skreślam, opinią podzielę się w późniejszym czasie.
Zakupy w pierwszego tygodnia trwania promocji w Rossmannie nie były dla mnie zbyt bogate. Stwierdziłam bowiem, że nie chcę trwonić pieniędzy na kosmetyki, których tak naprawdę nie potrzebuję, a po prostu znajdują się one w okazyjnych cenach. Podczas tej edycji moje zakupy były przemyślane, dlatego drugiego dnia wybrałam się po puder bronzujący Delice de Poudre z Bourjois w kształcie czekoladki. Promocja -49% była idealną okazją do jego zakupu, ponieważ w regularnej cenie 65zł, nigdy bym go nie kupiła. Och, nawet nie wyobrażacie sobie ile musiałam się za nim nabiegać! Nie dość, że nie w każdym Rossmannie znajduje się szafa Bourjois, to na dodatek z reguły na półkach są dostepne dwa/trzy opakowania tego bronzera. Nic więc dziwnego, że tak szybko produkt ten opuścił szafy Bourjois. Mój puder jest jeszcze zafoliowany i grzecznie czeka w kolejce, ponieważ aktualnie używam bronzera Honolulu z W7. Myślę, że niestety jeszcze trochę czasu upłynie nim wreszcie go odpieczętuję... :(
Tydzień później odwiedziłam Naturę. W moim mieście są tylko dwie, całe szczęście, że jedna z nich znajduje się o dosłownie trzy kroki od mojej pracy. Tutaj również nie zaszalałam, postawiłam głównie na dwa produkty, które od dawna chciałam przetestować. Pierwszym z nich jest korektor pod oczy Modeling Illuminator z Kobo.
Minusem tego prudktu jest bez wątpienia fakt, że dostępny jest on jedynie w dwóch odcieniach. Mój odcień jest oczywiście jaśniejszy, czyli 101 Ivory. Raczej nie mam problemów z okolicami pod oczami, niemniej jednak uważam, że każda z nas powinna mieć w swej kosmetyczce tego typu produkt, nigdy bowiem nie wiecie, kiedy możecie go potrzebować. Myślę, że sprawdzi się idealnie po pracy do późnych godzin nocnych, których niestety w tym miesiącu mam więcej.
Będąc w Naturze sięgnęłam również po białą kredkę z Essence. Nie jest to produkt, którego używam codziennie, raczej pokrywam nią dolną linię wodną oka tylko wtedy, gdy aplikuję cienie do powiek. Biała kredka zawsze optycznie powiększa oko, ja raczej nie zwracam uwagi na to, by miała ekstremalną trwałość. Ta kosztowała w okolicach 5zł w cenie reularnej. Nie mam na jej temnat w zasadzie żadnej opinii, jest to produkt, któryna pewno nie jest niezbędnikiem w mojej kosmetyczce.
Gdy tydzień później w poniedziałek ponownie szłam do pracy ku zdziwieniu zobaczyłam, że promocja -40% trwa nadal. Ponieważ nie miałam zbyt wielu czasu weszłam tam dosłownie na moment, by popatrzeć co jeszcze zostało na półkach. Ku mojemu zaskoczeniu wcale nie ujrzałam pustek i za to ogromny plus dla Natury! Niestety Rossmann już na następny dzień jest splądrowany, a nikt nie dba o to, by towar znajdował się na półkach... Ostatniego dnia chciałam kupić zestaw do brwi z Catrice, jednak po jego otwarciu rozczarowałam się, ponieważ cienie były bardzo podobne do tych, któych obecnie używam do podkreślenia brwi, a i wosku nie było w tej paletce. Odpuściłam więc i ruszyłam w stronę szafy Kobo, by porwać stamtąd fixer. Niestety produktu tego nie było, a że ja bardzo chciałam coś kupić, wybrałam kultowy korektor Camouflage z Catrice. Na co dzień nie mam problemów z wypryskami, poajwiają się one raczej na mojej twarzy od wielkiego dzownu, ale produkt taki zawsze się przyda. Ma naprawdę solidne opakowanie, przypominające trochę opakowanie korektora z Maca Studio Finish Concealer. Mój odcień to 010 Ivory, oczywiście jeszcze nie używany!
Teraz czas na tusze. Przedstawię Wam dwa - jeden z nich jest mi bardzo dobrze znany, a jest nim oczywiście Curling Pump Up Mascara z Lovely! Drugi tusz jest z kolei kupiony do testów, a jest nim Get Big Lashes od Essence. Oba tusze w cenie regularnej kosztują około 10zł i oba cieszą się pochlebnymi opiniami.
O maskarze z Lovely wsominałam już tu. Dla mnie jest to tusz idealny. Nie powiem nic więcej, ponieważ szykuję dla Was jego osobną recenzję. Powiem tylko, że z dostatniem tego produkty również miałam niemały problem. Potrzebowałam trzech opakowań - dwóch dla siebie, jednego dla mamy, niestety w wielu Rossmannach po prostu już go nie było. Całe szczęście, że spytałam o niego Panią z Rossmanna, która znalazłą dla mnie ostatnie trzy opakowania...
Tuszu z Essence zaś nie znam, i torchę martwi mnie jego szczoteczka. Nie lubię tradycyjnych wielkich szczot z włosia, zdecydowanie przemawiają do mnie małe silikonowe szczoteczki. Pewnie pierwsze próby umalowania rzęs tą maskarą nie będą należały do udanych, a tusz będzie na dosłownie całej powiecie ;) Troszkę żałuję, że nie skusiłam się również na zielony tusz z Wibo, także przez wielu polecany. Ale zopatrzę się w niego na jesień, póki co tuszów mam od groma i myślę, że zapasów spokojnie wystarczy na conajmniej rok.
Ostatnim już produktem jest kultowy eyeliner Eyestudio Lasting Drama Gel Eyeliner 24h z Maybelline w kolorze 01 Intense Black. Jego również ciężko było się doszukać na pólkach już na drugi dzień trwania promocji, mnie się jednak udało. Myślę, że nie ma osoby, która nie kojarzyłaby tego produktu. Używam go od ponad roku i nie chcę rozpisywać się tutaj na jego temat, ponieważ niebawem pojawi się wpis z serii Złota Dziesiątka, której bohaterem będzie właśnie ten eyeliner. Powiem tylko, że bardzo dziwią mnie różnice w cenie tego produktu. W Rossmannie kosztuje on około 34zł, podczas gdy m.in. w Hebe można go dostać już za 27zł...
A propos Hebe! Jeśli nie zdążyłyście upolować kosmetyków z Waszej listy must have, biegnijcie do tej właśnie dorgerii, ponieważ teraz każdego dnia trwa promocja -40% na poszczególne marki makijażowe. Ja raczej się nie skuszę, ponieważ i mam wszystko, czego mi trzeba, i Hebe jest straaasznie daleko.
A jak tam Wasze zdobycze? Pochwalcie się prędziutko!
Świetne łupy! :) Najbardziej zazdroszczę tuszu do rzęs z Lovely, ponieważ przez cały tydzień trwania promocji nie udało mi się go dorwać w żadnym Rossmannie w Katowicach... No trudno, może kiedyś. Choć po przeczytaniu wielu pozytywnych opinii na jego temat, chyba i tak skuszę się na jego zakup w cenie regularnej. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję. :*
Zapraszam także do siebie: http://luminescent-heart.blogspot.com/ :)
cena regularna nie odstrasza, więc naprawdę warto ;)
UsuńTez kupiłam sporo z tych produktów, jedynie tuszu lovely jeszcze nie wyprobowałam a podkład rimmel był dla mnie straszny
OdpowiedzUsuńTeż zgarnęłam pump up z Lovely, mój ulubiony tusz :)
OdpowiedzUsuńJa zachęcona opiniami chciałam dorwać tusz z Lovely, ale niestety nie było mi to dane :) Za to kupiłam podkład Bourjois.
OdpowiedzUsuńhttp://chemical-cheap.blogspot.com/
który konkretnie? Healthy mix? Mam w planach kupić go w kolejnej edycji Rossmannowskich promocji ;)
UsuńMam ten tusz z Essence i u mnie strasznie się rozmazywał, ale po zaaplikowaniu go na bazę Eveline zdecydowanie zyskał, zwłaszcza na trwałości. ;)
OdpowiedzUsuńojej, a to mnie zmartwiłaś..
UsuńMam ten sam tusz z Lovely, używam go od dawna i polecam :)
OdpowiedzUsuńReszta moich łupów na moim blogu, Zapraszam ;)
serio tuszu z lovely w promocji szukałyście bo taki drogi w cenie regularnej az 8 90 ;p.
OdpowiedzUsuńogólnie to też jestem w nim zakochana więc polecam ;)
oj Maja, a gdzie znajdziesz rewelacyjny tusz za 4,50zł? :) W cenie regularnej też go kupuję, ale okazja jest okazja! :D
Usuńmam eyeliner, korektor Kobo i camouflage i ze wszystkich jestem zadowolona :-)
OdpowiedzUsuńKilka rzeczy i ja zgarnęłam :D
OdpowiedzUsuńPodoba mi się Twój blog, w związku z tym nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji u mnie ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na rozdanie!! :))) www.mywolin.blogspot.com
OdpowiedzUsuńMoje bardzo skromne, tylko dwa tusze, z jednej strony sie ciesze bo nie nakupiłam zbędnych rzeczy a z drugiej jednak niedosyt pozostal. No nic moze przy nastepnej promocji poszaleje:) Teraz trzeba zużyć to co mam:))
OdpowiedzUsuńHey, nominowałam Cię do Liebster Award :) Więcej na mojej ostatniej notce. Pozdr
OdpowiedzUsuńoooo czekoladka:)
OdpowiedzUsuńprzypomniałaś mi że muszę kupic biała kredke :P