31 lipca 2014

Wakacyjne nowości w mojej kosmetyczce, czyli całkiem spory haul

Witam Was serdecznie!

Dzisiejszy post dotyczy kilku nowych kosmetyków, które udało mi się zakupić na przestrzeni ostatniego miesiąca. Trochę się ich nazbierało, przyznam szczerze, że rzadko kiedy zdarza mi się kupić aż tyle nowych kosmetyków w tak krótkim czasie. Ale do dzieła!


1. Balsam do opalania SPF 25 i Przyspieszacz opalania Extra Bronze z firmy DAX


Zacznijmy od tego, że mam dość kiepską karnację pod opalanie - jestem blada, mam jasne oczy i ciemne włosy. Zazwyczaj reakcja na słońce występuje u mnie po 10-15 minutach ekspozycji, a objawia się ona... poparzeniami słonecznymi. Wyskakują mi wówczas spore czerwone plamy na rękach i dekolcie, które swędzą, pieką i, ogólnie rzecz ujmując, są drażniące. SPF 25 to dość słaba ochrona, jednak balsam sprawdził się u mnie przyzwoicie. Byłam na plaży od godziny 11 do 17 (tak, wiem, najgorsze godziny, ale gdy jedzie się nad morze na jeden dzień raczej nie wybiera się godzin) i nic mi się nie stało, nie opaliłam się ani trochę. Jako, że efekt ten nie do końca mi odpowiadał postanowiłam zaopatrzyć się w przyspieszacz opalania korzystając ze zniżki -40% w Rossmannie. Wybór nie był trudny, od razu padło na DAXa, ponieważ mam spore zaufanie do tej firmy. Przyspieszacz ma konsystencję lekkiego żelu, który niesamowicie szybko się wchłania i przepięknie pachnie masłem kakaowym! Faktycznie, przyspieszacz spełnia swoje zadanie, udało mi się bowiem lekko opalić, ale nie poparzyć, nogi po kilkugodzinnej wycieczce rowerowej. U mnie jest to raczej mało widoczny efekt, ale myślę, że u osób z "normalną" karnacją sprawdzi się wyśmienicie. Koszt zarówno balsamu jak i przyspieszacza to około 17zł. 

2. Peeling oraz masło do ciała Fruit Bomb SPA z Bielendy.


Nie od dziś wiadomo, że jestem Biedronkowym freakiem, toteż nie mogłam przejść obojętnie obok tych produktów, gdy to ujrzałam ich cenę - 1,49zł! Ale po kolei, do Biedronki zaszłam w celu zakupu peelingu z Jaonny, który używam od kilku już lat. Jednak jedyne co zostało to właśnie peelingi z Bielendy. Nie patrzyłam nawet na cenę, ponieważ w pamięci miałam 3zł, które kosztowały jeszcze klika tygodni wcześniej. Przy kasie okazało się jednak, że za peeling policzono mi nie więcej jak 1,50zł, więc następnego dnia wróciłam się jeszcze po masła do ciała, również w tej samej cenie. Zostały już tylko te dwa zapachy, peeling pachnie dość intensywnie winogronami, natomiast masła nie pachną ani winogronami, ani papają. Konsystencja też raczej nie przypomina masła, są to bowiem zwyczajne balsamy. Nie używałam ich jeszcze, więc nie powiem Wam jak z ich właściwościami ;) Peeling natomiast jest cukrowy, a przyznam szczerze, że raczej za takowymi nie przepadam - wolę te klasyczne, myjące. Nie mam pojęcia ile te produkty kosztują w cenach regularnych, jednak 1,49zł to nie majątek ;)

3. Mgiełka chłodząca i Ogórkowa nawilżająca maseczka Peel Off z Beauty Formulas


Bardzo często w SuperPharm można spotkać promocję na kosmetyki Beauty Formulas - czy to drugi produkt za 50%, czy do każdego produktu maseczka za 1zł (ja właśnie z takowej skorzystałam) czy wiele, wiele innych. Mgiełka chodziła za mą od dawna, w zasadzie już od zeszłego lata, jednak mam ją dopiero teraz. I chyba żałuję, że w ogóle ją mam. Mgiełka ma być czymś w rodzaju wody termalnej - ma nawilżać, dawać uczucie chłodu i orzeźwienia. Niestety nie robi nic. Na dodatek ma dość nieprzyjemny zapach, kojarzący się z babciną toaletką, totalnie nie dla mnie. Wiele osób narzeka na atomizer (zbyt duży strumień wody), ale dla mnie jest on ok. Kupiłam tę mgiełkę, ponieważ miałam nadzieję, że będzie orzeźwiać twarz w upalne dni, tymczasem jedyne co daje to chwilowe uczucie chłodu na twarzy. Miałam nadzieję, że usunie podrażnienia spowodowane np. zbyt długim noszeniem makijażu na słońcu, ale nic takiego się nie dzieje. Totalny bubel, równie dobrze mogłabym się ochlapać zwyczajną wodą ;) Koszt to około 11zł. Za 1zł można było wybrać maseczkę, ktora w cenie regularnej kosztuje 6,49zł. Jeszcze jej nie używałam, ale mam nadzieję, że okaże się lepsza od mgiełki.

4. Regenerujące płatki kiwi z Prreti


Znowu kupione w Biedronce, znowu jako jedne z ostatnich. Kosztowały 2zł, więc czemu by nie, skoro regularnie kosztują aż 10zł? Są to płatki, które aplikujemy sobie, po wcześniejszym demakijażu, bezpośrednio na oczy i pozostawiamy je tam na jakieś 10-15 minut. W opakowaniu mam 10 płatków, co daje nam aż 5 takich zabiegów. Same płatki wyglądają dość realistycznie, czyli smakowicie. Cóż, dziwi mi, że w XXI wieku, gdzie na rynku istnieje tak duża konkurencja, firmy nie badają swoich wymysłów oftalmologicznie. Nie mam wrażliwych oczu, w zasadzie rzadko jakikolwiek kosmetyk wywołuje u mnie podrażnienie, ale te płatki to tragedia. Dodatkowo, poza swędzeniem i pieczeniem, nie zauważyłam rzadnego efektu ich działania. 

5. Krem ochronny Sunbrella 50+ z Dermedic do cery tłustej i mieszanej


Czyli po prostu filtr pięćdziesiątka. Kupiłam, ponieważ Marta z kanału MsDoncellita niesamowicie go zachwalała. Zamówiłam go, po czym dopiero przeczytałam opinie na Wizażu i lekko się załamałam. Filtr nie miał zbyt wielu pozytywnych komentarzy, większość dziewczyn zarzucała mu przetłuszczanie skóry, świecenie się oraz skracanie trwałości podkładu. Ja używam tego prodktu od tygodnia i nic takiego nie ma u mnie miejsca, ale podejrzewam, że jest to spowodowane stoswaniem bazy (o której możecie poczytać tu). Jednak filtr może powodować takie efekty, przyznaję, ponieważ zaraz po jego aplikacji skóra na twarzy jest tłusta, świecąca i lepka. Radziłabym zatem dać mu trochę czasu, myślę że do 20 minut, na dokładne wchłonięcie, po czym dopiero zaaplikowanie podkładu. Powinno pomóc ;) Koszt tego filtru to około 30zł, ja zamówiłam do w Aptece Dbam o Zdrowie za 23zł., ale gdy tylko go odebrałam, w Hebe był pierwszy dzień promocji i krem ten kosztował 17,99zł. W pudełeczku znajdziemy także piłkę plażową, co może stanowić atrakcję. My akurat takowej nie mieliśmy, więc z pewnością się przyda ;) 

6. Krem nawilżający pod oczy 25+ z Bioliq


To właściwie ze względu na niego robiłam zamówienie w Aptece Dbam o Zdrowie, ponieważ nigdzie nie mogłam dostać go stacjonarnie. Swoją drogą polecam Wam założenie konta na stronie internetowej apteki, ponieważ produkty tam dostępne mają ceny hurtowe, a dostawa odbywa się w ciągu 24h do wybranej przez Was apteki DOZ. Szukałam dobrego kremu pod oczy, ale nie zbyt mocnego, wszak mam tylko 25 lat ;) Nie chciałam korzystać z Ziaji czy FlosLeku, zatem wybór padł na Bioliq. Nie będę oszukiwać, o wyborze zadecydowała cena i szata graficzna produktu ;) Na razie jeszcze nie używałam, ale chętnie wysłucham Waszych opinii na temat tego kremu. Koszt to około 13zł.

7. Delikatny żel pod prysznic La Petit Marseiliais


Jakiś czas temu w telewizji pojawiły się reklamy tego żelu, toteż postanowiłam czym prędzej go wypróbować. Zapłaciłam za niego 6,99zł na promocji w Rossmannie (cena regularna 8,99zł). Uważam, że to dość sporo jak na 250ml żelu pod prysznic... Wybrałam ten o zapachu mandarynki i limonki i muszę dać dużego plusa za zapach, ponieważ jest obłędny! Sam żel jest jednak dość rzadki, przez co z opakowania wylewa się zbyt dużo produktu, który na dodatek wcale nie pieni się jakoś oszałamiająco. Zdecydowanie wolę żele z Dove, Nivea czy Luksji.

8. Peeling morelowy z kompleksem antybakteryjnym do cery tłustej i trądzikowej z firmy Soraya


Peeling zauważyłam w koszach z przecenami w Biedronce i zapłaciłam za niego aż całe 3zł! Nigdy o nim nie słyszałam, właściwie do tej pory byłam wierna gruboziarnistemu peelingowi z Perfecty w saszetkach. Cóż, jedna szaszetka wystarczała mi raptem na dwa użycia, a jej koszt wynosił 1,89zł. Tutaj mamy 150ml prudktu, więc myślę, że wystarczy mi on na kilka dobrych miesięcy.  Kosmetyk póki co czeka w kolejce do użycia ;)

9. Woda różana KTC


O samych zaletach tej wody można naczytać i nasłuchać się w Internecie co nie miara! Taka jego magia, że sama skusiłam się na ten produkt, zamawiając go na Allegro za 4,99zł. Jako, że koszt wysyłki wyniósł 10zł, wzięłam od razu dwie sztuki. Kosmetyk ten zamierzam stosować jako tonik, czyli w sposób, w jaki stosuje go większość dziewczyn. Póki co, wody czekają na użycie, jednak jedną już odkręciłam. Zapach jest okropny i niesamowicie intensywny, nie wiem jak przemogę się, by ztonizować tym twarz. Mam nadzieję, że po aplikacji natychmiast się ulotni... 

10. Top Coat Insta-Dri z Sally Hansen


Przy okazji kupna wody różanej w koszyku wylądował także Top coat z Sally Hansen. Kupiłam go z polcenia Asi z kanału PannaJoannaMakeUp, choć nie do końca jestem pewna czy to ten sam produkt, jej top coat był bowiem w przezroczystej buteleczce. Podobno ten jest ulepszoną wersją tamtego. Nie wiem, nie miałam. Ceny produktów Sally Hansen w Polsce są przerażające, ponieważ stacjonarnie ten produkt dostaniecie za około 35zł. Warto jest zatem zamawiać je w różnych drogeriach internetowych czy nawet na Allegro, ponieważ ja za swój zapłaciłam około 13zł. Nie stosowałam go jeszcze, gdyż ostatnio jestem oddana lakierom piaskowym, którym różnego rodzaju top coaty nie sprzyjają (powodują zanik efektu piaskowego). Insta-Dri ma powodować wysychanie lakieru w 30s (!), nadawać paznokciom blask, a manicurowi przedłużoną trwałość. Oby sprawdzał się w swojej roli!

11. Algi morskie Algo


Nie bardzo poszalałam w Biedronce na akcji tematycznej Lato w kosmetyczce. Nie kupiłam ani suchego szamponu Batiste (zlinczujcie mnie, ale nie jestem jego fanką!), ani imitacji Tangle Teezera, ani innych "fantastycznych" kosmetyków w okazyjnych cenach (?!). Jedyne na co się skusiłam to właśnie Algi morskie za 10zł. W środku znajduje się 20g saszetka, która ma wystarczyć na około 5-7 użyć. Ja algi stosuję jako maseczkę po rozpuszczeniu proszku w wodzie mineralnej, choć istnieje jeszcze kilka innych metod ich wykorzystania. Opakowanie jest bardzo nieporęczne, proszek bowiem strasznie się rozsypuje, przez co produkt się marnuje, a wszystko wokół pokryte jest zielonym pyłkiem. Działanie tego kosmetyku rekompensuje jednak wszystko! Cera jest gładka, oczyszczona i promienna nie tylko na drugi dzień po aplikacji, ale nawet i po tygodniu! Zawsze, gdy używam tradycyjne maseczki, już na trzeci dzień odczuwam konieczność zrobienia peelingu, tutaj nie czuję tego nawet po tygodniu od zabiegu. Świetna alternatywa dla SPA, polecam, zwłaszcza że teraz produkt ten jest w promocji za 6 czy 7zł. 

12. Lip Tint z Bell oraz Made to Stay Smoothing Lip Polish z Catrice


Dwa produkty do ust i oba w intensywnych kolorach. Czy to aby na pewno ja? W Hebe miała miejsce akcja promocyjna -40% na kosmetyki do makijażu, z tym że jak to zawsze w Hebe - każdego dnia na inną markę. Raczej dla żartu nałożyłam sobie błyszczyko-pomadkę z Catrice w kolorze 050 Megan Fuchsia (genialne mają nazwy!), ale okazało się, że całkiem mi pasuje. Niestety tego akurat dnia promocja dotyczyła Bell i Gosha, więc zakup tego tintu musiałam odłożyć na inny dzień. Jako, że nie chciałyśmy z siostrą opuszczać drogerii z niczym, postanowiłyśmy zopatrzyć się w lip tint z Bell o nieznanym numerku. Myślałam, że kolor jest zbliżony do produktu z Catrice, w rzeczywistości jednak jest inaczej. Bell jest bardziej "krwisty", zaś Catrice bardziej wpada w róż i jest znacznie bardziej intensywny i połyskujący.


Kosmetyk z Bell jest również znacznie mniej trwały oraz zbiera się zostawiając nieładne ślady na ustach. Raczej nie będzie moim ulubieńcem. Za to Made to Stay z Catrice jest naprawdę niewiarygodnie trwały! Nigdy nie wierzę w to, co producent pisze a propos trwałości, ale tutaj 8 godzin = 8 godzin, nawet z jedzeniem i piciem! Pędźcie czym prędzej do Hebe czy Natury, naprawdę warto! Ja sama planuję zakup jeszcze jednego koloru, 060 Mission PINKpossible (prawda, że genialne nazwy?). Cena tintu z Bell to około 11zł, zaś tintu z Catrice około 21zł.

Uf, udało się dotrwać do końca. Prawda, że sporo tego? No, to teraz jestem ciekawa czy miałyście, używałyście którykolwiek z tych produktów, czy może te, które okazały się dla mnie bublami są Waszymi ulubieńcami, czy może wręcz odwrotnie? Dajcie koniecznie znać w komentarzu!

Buziaczki,


Agnieszka.





8 komentarzy:

  1. No faktycznie duży ten haul , szkoda , że u mnie w biedronce wszystko wybiorą zanim zrobią takie przeceny ;(
    Polecam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w miescie Biedronki tez sa dosc mocno przebrane, dlatego zawsze warto odwiedzac Biedronki w malych miasteczkach - czy to bedac na wakacjach, czy u rodziny czy zwyczajnie przejazdem. Z reguly sa one duze i maja wiekszy asortyment, a ze ludzie kupuja tam tylko podstawowe artykuly spozywcze, wszystko sie zostaje ;)

      Usuń
  2. Rzeczywiście poszalałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. sporo tego wszystkiego w tym miesiącu było. ;) przyznam się, że praktycznie nic nie znałam/nie używałam, po obejrzeniu zdjęć chciałam te płatki kiwi, ale po przeczytaniu opinii odechciało mi się ich. ;)
    pozdrawiam.
    http://poprostumadusia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. za te 2zl moze nie szkoda sprobowac, a nuz sie sprawdzi, ale za dyszke juz mozna znalezc cos o wiele lepszego :)

      Usuń
  4. Mam płatki kiwi i zapłaciłam chyba z 5zł za nie w Hebe! Czemu ja ich nie widziałam w Biedronce?.....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja tez ich nie widzialam wczesniej, dopiero te ostatnie sztuki i to tez jakos ukryte w maseczkach :)

      Usuń
  5. o łał co za cała góra cudowności :)

    OdpowiedzUsuń